Zdjęcia pochodzą z satelity Suomi NPP, która należy do NASA. 30 listopada wykonała ona serię zdjęć nad Chinami. Niedługo po ich wykonaniu władze w kraju ogłosiły pomarańczowy alarm, który potem został zmieniony na czerwoy. To najwyższy stopień zagrożenia w używanej tam skali. Oznacza on, że wskaźnik jakości powietrza (AQI – Air Quality Index) przekroczył granicę 300 punktów. Czyste powietrze mieści się w przedziale 0-50, a Warszawa posiada ten wskaźnik na poziomie 101 – czyli zanieczyszczone, ale da się żyć. Kraków, o którym ostatnio głośno gdy mówimy o smogu, posiada wskaźnik AQI na poziomie 144. Tak jak i w Warszawie oznacza to niezdrowe powietrze dla wrażliwych osób oraz tych, które mają kłopoty z układem oddechowym. Poziom powyżej 300, który notuje się w Chinach jest nieporównywalnie bardziej niebezpieczny dla zdrowia i życia.
 

Lokalne władze doradzają mieszkańcom Pekinu pozostanie w domach, wprowadzają ograniczenia dla ruchu drogowego, a nawet zakaz grillowania do czasu gdy poziom smogu choć trochę opadnie. Większość zanieczyszczeń powietrza pochodzi tam ze spalania węgla, ropy, drewna, biomasy oraz odpadów. Oprócz cząsteczek stałych w powietrzu jest tam silne stężenie szkodliwego dwutlenku węgla oraz dwutlenku siarki. Ten ostatni gdy dostanie się do atmosfery może powodować kwaśne deszcze. Według Światowej Organizacji Zdrowia normy zdrowego powietrza są przekraczane w Chinach ponad 25-krotnie.
 

W ubiegłym tygodniu liderzy całego świata spotkali się w Paryżu na międzynarodowym szczycie klimatycznym. W nocy z soboty na niedzielę podpisano porozumienie, którego celem ma być wspólna walka wszystkich krajów o zmniejszenie zanieczyszczenia i wyeliminowanie efektu cieplarnianego. Porozumienie zostało podpisane także przez przedstawiciela Chin, Xie Zhenhua .
 

Autor: Błażej Grygiel