Nie wiem jak Wy, ale ja od dziecka bardzo lubiłam to święto. Zapach palących się zniczy, gwar na cmentarzach, rodzinne wspominki o babciach, dziadkach, ciotkach czy wujach, których już ze mną nie było. 1 listopada zawsze jest zimno i aby się rozgrzać rodzice kupowali mi przed cmentarną bramą gorącą czekoladę i ... pańską skórkę, wspaniałą słodycz, której do dzisiejszego dnia ani ja, ani moja mama nie możemy się oprzeć. Prawdziwe niebo w gębie! Spróbujcie zresztą sami.
Na kilka dni przed Świętem Zmarłych dorośli i dzieci porządkują groby swoich bliskich, ozdabiając je kwiatami i zielonymi gałązkami. 1 listopada wszyscy idą na cmentarz zapalić na mogiłach znicze i „zamówić” tzw. wypominki, czyli modlitwy za dusze naszych bliskich. W tych pierwszych dwóch dniach listopada wierzy się, że dusze zmarłych odwiedzają ziemię. W dawnych czasach zostawiano więc uchylone furtki i drzwi, aby duchy mogły odwiedzić swoje rodzinne domy. Powszechne było również przekonanie, że odczuwają one głód i pragnienie i w związku z tym na progu zostawiano im trochę jadła i napoju.
W Dzień Zaduszny, 2 listopada, nie wolno było szyć, prasować, rąbać drewna czy wylewać brudnej wody przez próg. Tego dnia opowiadano sobie o spotkaniach z duchami potępionymi, niezwykle niebezpiecznymi, które błąkały się po zmierzchu po lasach, cmentarzach i w pobliżu kościołów.
Jak widzicie jest to święto niezwykłe i pełne tajemniczej magii.

Tekst: Agnieszka Budo