Dziś trudno sobie wyobrazić, jak będzie wyglądało nasze życie nie za 50, nie za 20, ale już za 5 lat. Tyle mniej więcej czasu potrzeba, by kolejny człowiek stanął na Księżycu, i nie chodzi bynajmniej o astronautę, tylko turystę. Kosmiczna turystyka przestaje bowiem być mrzonką. Zwłaszcza że dziś w kosmicznym wyścigu liczą się już nie tylko supermocarstwa, ale prywatni przedsiębiorcy, którzy w eksploracji kosmosu widzą źródło swoich przyszłych kosmicznych dochodów.

Ziemia staje się dla nas za ciasna. Żeby być pionierem w dzisiejszych czasach, jedyną drogą, którą można obrać, jest droga w kosmos. Wielka, wspaniała przygoda i takież wyzwanie, które otworzy przed nami nowe horyzonty. Dlatego zachęcam do przeczytania artykułu o kulisach wyścigu na Księżyc oraz relacji Scotta Kelly’ego z jego prawie rocznego pobytu na orbicie. Ten amerykański astronauta spędził 340 dni na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, jakieś 400 km nad naszymi głowami, podczas gdy jego brat bliźniak pozostał na ziemi. Dzięki temu eksperymentowi naukowcy chcieli sprawdzić, jakie zmiany genetyczne zachodzą w organizmie i psychice człowieka, który tak długo przebywa w stanie nieważkości i izolacji, co jest kluczowe podczas podróży na Marsa. Bo w kosmosie człowiek rośnie parę centymetrów, często traci smak i jest spuchnięty, bo płyny ustrojowe z braku grawitacji przemieszczają się do góry. Ale są też plusy, które rekompensują wiele niedogodności. Ziemia widziana z góry jest zachwycająca, co możemy podziwiać na zdjęciach Kelly’ego umieszczanych na Instagramie. W końcu każdego dnia stacja okrąża naszą planetę 16 razy, a to oznacza 16 wschodów i zachodów słońca. A każdy fotograf wie, że to magic hours.

Tekst: Agnieszka Franus

Szukajcie nowego National Geographic Polska - już jest w sprzedaży!