Ciekawostką jest fakt, że szympansy tego samego podgatunku, żyjące na prawym, czyli północnym brzegu tejże rzeki, niemal vis-a-vis, nie są zarażone. Zarówno jedne jak i drugie czują się znakomicie, gdyż  te z lewego brzegu, sprawcy ludzkiego nieszczęścia, przyzwyczaiły się do wirusa i wytworzyły czynnik odpornościowy, którego brakuje ludziom. Zabójczą chorobę zawdzięczamy, zdaniem uczonych, polowaniom na małpy, podczas których dochodzić mogło do „wymieszania” krwi między ofiarą a myśliwym.
Zagadką pozostaje fakt, że ten „naturalny rezerwuar” w Kamerunie nie pokrywa się z pierwotnym źródłem pandemii, którym pod koniec lat 70. były Gabon i Kongo, a oczywistym epicentrum miasto Kinszasa, w którym wystąpiły wszystkie sprzyjające temu okoliczności, a zwłaszcza wzrost liczby ludności napływowej.
Badania prowadzone na małpich odchodach ( doskonałe, jak się okazuje, źródło informacji ) doprowadziły uczonych do ustalenia „drzewa genealogicznego” wirusów HIV – bezpośredni przodek HIV-2 (który rzadko atakuje człowieka)został wykryty u małpy zwanej mangabą, spokrewnionej z pawianem i zjadanej przez szympansy, HIV-1 grupy M i N ( najbardziej zagrażający człowiekowi) pochodzi od szympansów, a małpi prekursor wirusa  HIV-1 grupy 0 od goryli, także z Kamerunu.  To ostatnie odkrycie, które uczeni opisali na łamach grudniowego magazynu „Nature”, było dla nich samych największym zaskoczeniem. Bo niby skąd bierze się zakażenie u goryla, zwierzęcia roślinożernego, który na dodatek unika krwawych rozrachunków z szympansem? Tekst: Agnieszka Budo