12. STUBAI- ujeżdżanie lodowca

Wyjątkowość tutejszego zajmującego aż 12 km2 Stubaier Gletcher wynika ze śniegooszczędnego nachylenia stoków. Najczęściej trasy na lodowcach są szerokie i płaskie, tu sporo jest tras czerwonych, które mają swoje niebieskie, czyli łatwiejsze objazdy. Kiedy więc poczujemy się na nartach trochę pewniej, możemy zmienić nachylenie stoku i wciąż korzystać ze świetnych warunków śniegowych, które podnoszą poziom samozadowolenia, pozwalają uwierzyć we własne siły, możliwości, umiejętności. I nawet jeśli góra skarci nas za zawyżoną samoocenę, to lepiej turlać się po miękkim, wygładzonym śniegu stoku, niż obijać o oblodzoną ścianę. Długie, szerokie trasy są nienagannie, po austriacku utrzymane, wygładzone, dopieszczone. Natomiast tym, którzy szukają wyzwań, pozostawiono jedną ściankę z muldami, przez które przedarcie się jest prawdziwym wyczynem. Doświadczeni alpejczycy mogą wybrać się na wysokogórską wyprawę na nartach np. wzdłuż Fernau-Mauer lub Wilde Gruben.
Na głównym skrzyżowaniu, w samym centrum tras, postawiono tu coś, co trudno już nazwać schroniskiem. Jest to raczej kilkupiętrowy kompleks schroniskowo-restauracyjno-sklepowo-rozrywkowy. Jedzenie w takim przybytku cechuje wysoka kaloryczność przy wyjątkowej oszczędności dostarczanych klientom przeżyć kulinarnych, za to dla przemarzniętych dzieci, których rodzice nie zważają na zawieje i zamiecie śnieżne, ani na zmęczenie, ani przymarzające do policzków łzy, tutejszy plac zabaw może okazać się świetnym azylem, a siła przyciągania minikina, w którym wyświetlane są kreskówki, zrównoważy siłę, z jaką dziecko ciągnie nas za rękaw do domu.
Teraz o tym, co czeka nas na dole. W czasie weekendów mogą nas zaskoczyć kolejki, bo jest to najbliższa Innsbrucka, oddalona jedynie o 40 minut drogi stacja narciarska. Z centrum miasta odjeżdża autobus, którego trasa kończy się na rozległym parkingu pod dolną stacją kolejki na lodowiec. I oprócz parkingu nie ma tu nic, dlatego o mieszkaniu tuż pod kolejką trzeba zapomnieć. Do najbliższej miejscowości prowadzi wąska, malownicza dolina, w której bystre oko oprócz wodospadów i skaczących po skałach świstaków wyśledzi również drewniane, wiekowe schroniska. Przez oszronione, malutkie okienka nie widać wprawdzie nic, za to doskonale słychać dolatujące od wewnątrz chóralne śpiewy. Tutaj po zamknięciu gór świętuje się udane zjazdy. Izba jest ciemna, zatłoczona i duszna, do jedzenia – kartofle, miejscowa kiełbasa i smalec, ale atmosfera naprawdę znakomita i nawet przy bardzo słabej znajomości języka ubawić się tu i uśmiać można lepiej niż na Krupówkach. Wesoła chata paruje, dyszy, sapie i pęka w szwach, pojękują ponadstuletnie belki, a jednocześnie kipi energia i zabawa. I tak jest co dzień.
Tam, gdzie skaliste, zimne góry ustępują miejsca zielonym zboczom, wyrosło Neustift – bezpretensjonalne tyrolskie miasteczko, w którym najłatwiej znaleźć kwaterę u gaździny. Na łące za oknem pasą się owce, w sobotę organizowany jest targ, na którym oprócz łańcucha i kozy niewiele da się kupić, można za to obejrzeć wybory miss i mistera bydła rogatego, popatrzeć na ogorzałe, czerstwe tyrolskie twarze, ciągle jeszcze schowane pod kapeluszem z piórkiem.
Tym, którzy tęsknią za życiem miejskim, restauracjami i sklepami, pozostaje Innsbruck, młoda, bo uniwersytecka, a zarazem stara, bo o 800-letnich tradycjach cesarskich stolica Tyrolu, z najlepiej zachowaną w Austrii średnowieczną starówką, zamkiem cesarskim, którego komnaty udostępnione są zwiedzającym, oraz alpejskim zoo, gdzie zobaczyć można wszystkie zwierzęta, których nie spotkacie na trasach lodowca.   NO TO W DROGĘ - NA NARTY: Lodowiec Stubaier Gletscher, 937–3150 m n.p.m., 138 km tras, 40 wyciągów. karnety zjazdowe dzień/6dni 50-115/440-710 zł, pensjonat od 550 zł (tydzień), pakiet narciarski: 7 noclegów, 6-dniowy ski-pass 250 euro. - INTERNET: www.stubai.com, www.stubai.at